Życie po byciu lekarzem - odcinek 4
Matylda spojrzała przy śniadaniu na prawą dłoń. Nie wyglądała powabnie. Robiła wrażenie jakiejś rozlazłej, co gorsza, lewa była podobna do prawej, jeśli pominąć ten szczegół, że znajdowała się po drugiej stronie ciała. „Jeżeli obie wyglądają tak samo, to znaczy, że jestem stara, a nie chora” – pomyślała bez entuzjazmu. Pomimo przystrzyżonych skórek, krótko obciętych paznokci, równomiernej karnacji skóry, bez żadnych przebarwień, zniekształceń czy zgrubień, dłoń nie prezentowała się szykownie. To nie była dłoń damy. Sporadycznie zakładana biżuteria, raczej zwyczajna i spokojna, niczego specjalnie nie zmieniała w wyglądzie. To była zwykła dłoń kobiety, która prała, zmywała, szorowała, nie oszczędzała się. „A może powinnam? – pomyślała Matylda. – Dziś to wiem, ale po co mi ta wiedza?” Przedramię też nie podobało się Matyldzie. Mimo, że zaciskając zęby każdego ranka, gimnastykowała się przez pół godziny, przedramię, ramiona i inne rozległe obszary ciała utrzymywały stabilny poziom sflaczenia. Obwód w talii powiększał się w tempie jednego centymetra na rok małżeństwa. Na szczęście opadanie podbródka dawało się mierzyć w milimetro - latach. Choć miara jednostkowa nie brzmiała groźnie, sumaryczne efekty nie były ciekawe.
Od paru lat zaniechała kupowania i oglądania kolorowych czasopism. Zamieszczane tam fotografie pań sugerowały, że czas nie działa na ich talie, podbródki, ramiona. Dziwnym zrządzeniem losu czas działa tylko na Matyldę. „Może jeszcze na kogoś upływ czasu wywiera wpływ, tylko akurat nie pokazują tych osób w kolorowych magazynach?” – pomyślała z nadzieją.
Spojrzała w lustro. Jedynie szpakowate włosy akceptowała w swym zmieniającym się wyglądzie. Zmarszczki specjalnie jej się nie imały, choć ostatnio odkryła opadanie górnych powiek. Wyraz oczu, może przez te opadające powieki, nie był porywający ani uwodzicielski. Nogi prezentowały się w miarę przyzwoicie. Nic im nie przybyło ani nie ubyło. Dla odmiany pośladki były fatalnie przypłaszczone. „Po cholerę siedziałam tyle czasu nad książkami?” – pomyślała zła na marnotrawstwo urody uprawiane za młodu. Zapotrzebowanie na wiedzę nabytą przed laty przeminęło, a przypłaszczenie pośladków zostało. Ostrość widzenia defektów urody z biegiem lat u Matyldy nasilała się, jakkolwiek efekt netto był do przyjęcia.
Dla poprawienia nastroju nadszarpniętego rozpatrywaniem
Ten post ma 22 komentarzy. Zaloguj się, aby je przeczytać i dołączyć do dyskusji.
