Życie po byciu lekarzem - odcinek 9
Drugiego dnia po oficjalnym zatwierdzeniu nominacji na ordynatora Wielkosz uświadomił sobie, że będzie musiał oglądać wszystkich pacjentów na dwóch oddziałach. Do tej pory, pracując na oddziale jeszcze przed wyjazdem na zagraniczne stypendium i zrobieniem habilitacji, nie miał zbytniego serca do codziennej praktyki medycznej i pobieżnie obejrzawszy pacjentów na podległych mu salach resztę roboty zrzucał zwykle na stażystę.
No, ale teraz został szefem oddziału nie można było niczego z jego bieżących obowiązków zrzucić na żadnego stażystę. Postanowił złapać byka za rogi i już pierwszego dnia z samego rana, zaraz po odprawie ruszył na obchód folwarcznych włości.
Odwiedził kilka sal na oddziale kobiecym i z przerażeniem odkrył, że leżały na nim same staruszki. Nie dość, że były stare, siwe, pomarszczone, czasem jakby trochę nieobecne, mówiące od rzeczy, wydzielające nieznośne odory … lista mankamentów mogła by być długa. Najgorsze było to, że miały absurdalne oczekiwania i upatrzyły sobie, że to ordynator właśnie spełni te dziwaczne życzenia.
-Panie ordynatorze, od trzech dni nie miałam wypróżnienia, pan coś mi da na wypróżnienie – wysepleniła bezzębna staruszka leżąca pod oknem, na łóżku numer siedem.
-Tak, tak, zaraz coś pani dostanie – rzucił automatycznie.
-Ale żeby pomogło, bo ja już trzeci dzień… - zawodziła dalej posiadaczka leniwie poruszającego się przewodu pokarmowego.
- Tak, tak słyszałem – zapewnił ordynator i zwrócił się do asystenta.
-Kolego, proszę zapisać pani… - do cholery, co daje się na zaparcie?!!- Nerwowo zastanawiał się ordynator – też mi problem do rozwiązania!
-Myślę, że najskuteczniejszy będzie czopek glicerynowy, to środek naturalny, łagodny, a jednocześnie bardzo skuteczny. Z pewnością pani pomoże…
- A jak nie pomoże, to będę mogła mieć zrobiona lewatywę? – dopytywała się staruszka, z lekka sepleniąc. Będę mogła mieć lefatyfe?
-Do diabła czy ja tu jestem na oddziale oczyszczania jelit z zaparć, czy w ośrodku z ambicjami naukowymi? – pomyślał już na dobre rozeźlony nękającym tonem staruszki.
-Zapewniam panią, że pomoże – ton ordynatora nie pozostawiał żadnych wątpliwości, że pacjenta otrzymuje najlepsze lekarstwo jakie istniało na świecie.
-Kolego - zwrócił się energicznym tonem do towarzyszącego mu na obchodzie asystenta - proszę wpisać do karty zleceń: wieczorem na życzenie pacjentki lewatywa doodbytnicza.
Na kolejnej sali leżał
Ten post ma 13 komentarzy. Zaloguj się, aby je przeczytać i dołączyć do dyskusji.