Dylemat dotyczący pacjenta.
PV:
Pacjent lat 35, rozp. zaburzenia schizoafektywne, typ depresyjny, wielokrotnie hospitalizowany, obecnie kolejny raz. Mieszka sam, jest homoseksualistą. Trafia właściwie za każdym razem do szpitala w podobnych okolicznościach (przynajmniej jeśli idzie o pobyty z ostatnich 4 lat, z których mam historie). A mianowicie za każdym razem podstawowym problemem są myśli rezygnacyjne, obniżony nastrój i myśli "S" wtórne do urojeń i omamów związanych z jego orientacją seksualną. Otóż pacjent podaje, że słyszy, jak sąsiedzi się z niego śmieją, obgadują, rysują penisy na drzwiach etc.Problem polega na tym, iż kilka lat temu pacjent miał partnera i nie krył się z tym. Sąsiedzi ich widzieli razem i rzeczywiście miał z tego powodu przykrości (potwierdzone obiektywnym wywiadem- m.in. docinki, żarty czy narysowany penis na drzwiach-ale tylko raz kilka lat temu). Teraz najprawdopodobniej jest tak, że ktoś z sąsiadów nadal od czasu do czasu powie jakąś uwagę na jego temat, a dalej sobie pacjent już chorobowo dopowiada. Pacjent chciałby zmienić mieszkanie, bo wiąże swoje objawy silnie z miejscem zamieszkania. Jest to teoretycznie możliwe (matkę na to stać). Ja radziłem jej, że pod pewnymi warunkami jest to pomysł dobry, a przynajmniej do rozważenia. Jednak matka- po konsultacji z lekarzem prowadzącym pacjenta od lat- zdecydowała, że to zły pomysł. I tu moje pytanie- jak uważacie? Zgadzam się, że nie można ulegać urojeniom pacjenta, ale tu jest również bardzo istotny czynnik rzeczywisty. Przynajmniej moim zdaniem. Jednak pan doktor prowadzący pacjenta uważa inaczej? A jakie jest Wasze zdanie?
Access to the content of the website only for logged in doctors