Mój dwuletni syn na początku października załapał infekcję górnych dróg oddechowych. Zaczęło się jak typowa infekcja wirusowa. Jednak po ok. 14 dniach kaszel nasilił się i pojawiła się ropna wydzielina z nosa, zdecydowałem więc dać mu Amoksiklav (chodzi do przedszkola i stamtąd najprawdopodobniej przyniósł infekcję) zgodnie z zaleceniami producenta 25 mg/kg/24 h. Po ok. 2 dniach na migdałkach pojawiły się białe punkty, które zaklasyfikowałem jako czopy ropne. Po ok. 10 dniach dolegliwości pt kaszel zmniejszyły się, czopy jednak pozostały,pojawiła się też drobna czerwona osutka. Amoksiklav odstawiłem i poszedłem do specjalisty. Ten zaklasyfikował czopy jako grzybicze i zlecił flukonazol.  Ponadto stwierdził przekrwienie śluzówki nosa o alergicznym charakterze i objawy zapalenia zatok przynosowych. Syn dostał Zyrtec, wykrztuśne  i mukolityk. Przed następne 7 dni dni dawałem flukonazol, czopy jednak nie zniknęły.Zrobiłem wymaz z gardła - ujemny. W między czasie  syn zagorączkował do 38 i zaczął ponownie kaszleć. Odstawiłem fulukonazol i dałem Zinnat 2x 125 mg/24 h. Doleglwości zmniejszyły się. Jednak po ok. 7 dniach bardzo wzmógł się kaszel w nocy - i ponownie pojawiła się ropa na gardle.Ponownie poszedłem do specjalisty. Stwierdzono przerost migdałka gardłowego.  W piśmiennictwie w międzyczasie wyczytałem, że w zapaleniu zatok przynosowych należy dawać nie 25 mg/kg Amoksilklavu, lecz 60 mg/kg ( co ponad dwukrotnie przekracza dawkę zalecaną prze producenta),  a Zinnatu to 40 mg/kg, co  przypadku syna daje 600 mg, co przekracza zalecaną przez producenta dawkę o 50 mg. Zwiększyłem do 500 mg - kaszel znacząco zmniejszył się, jednak w dalszym ciągu była ropa na gardle i zatkany nos. Dolegliwości trwały już 1,5 m-ca. Po ok. kolejnych 5 dniach usunięto synowi migdałek. Cały czas dawałem Zinnat 500 mg - zgodnie z algorytmem amerykańskim, gdzie w takiej sytuacji przewiduje siępodawanie 20 - 28 dni (nie wspomniano jednak, czy dawek maksymalnych). Po ok. 5 dniach dolegliwości ustąpiły  - czyli należałoby sądzić, lek zadziałał - i odstawiłem Zinnat, syn otrzymywał go już 20 dni (ale tolerował bardzo dobrze). Następnego dnia po odstawieniu ponownie pojawia  się ropa w gardle, po dwóch dniach kaszel nocny. Wdrażam ponownie Zinnat 500 mg  - jest to 21 dzień podawania Zinnatu. Po kolejnych 2 dniach i kolejnej wizycie zalecono odstawienie Zinnatu, ropy na gardle już nie widać. Migdałki niepowiększone, nie widać nalotów. Następnego dnia pojawia się nasilony kaszel  i powiększone migdały z białymi nalotami. Jednak ropy w gardle nie ma i syn zdecydowanie lepiej odycha przez nos, choc w dalszym ciągu słychać " gotowanie".   Niewątpliwie Zinnat zahamował rozwój drobnoustrojów - zadziałał bakteriostatycznie,  lecz ich nie usunął całkowicie i jak należałoby sądzić, po odstawieniu nastpił ich gwałtowny rozwój - przynajmniej na migdałkach. W związku z tym mam pytanie: Czy lepiej dawać Zinnat w dawkach max typu 600 mg i dłużej, czy też zmienić lek? Z piśmiennictwa wiadomo, iż wymazy w 40% przypadków są wątpliwe, więc i tak de facto pozostaje terapia eksperymentalna. Zinnat niewątpliwie zmniejsza objawy, lecz te patogenty są na nie średnio wrażliwe. Czy jest w zwiażku z tym możliwe, ze efekt ten w dluższym horyzoncie czasowe wystarczy do wyleczenia? Zamiana z kolei na inny lek niesie ryzyko nietrafienia i rozwoju szczepów opornych i kolejne próby. Co jest tutaj lepsze? Jakie są wasze doświadczenia w tym zakresie?