Drogie Koleżanki i Koledzy:
Proszę o poradę w sprawie dotyczącej mnie osobiście - jestem dentystką, obecnie przebywam czasowo w Wlk. Brytanii.. Ostatnio przypadkiem stwierdzono u mnie przewlekłe WZW C i zaproponowano mi leczenie interferonem + rybawiryna.. Waham się!!!
Moj przypadek jest taki:
przetoczenie krwi (1984) => wzw nonA nonB (1984) leczone w szpitalu zakaznym w Warszawie - oddz.X. Po kilku badaniach kontrolnych poinformowano mnie, że jestem wyleczona i .... zapomniałam o sprawie.
Obecnie:mam 50 lat, BMI 20, HBV negative, HIV negative, antyHCV positive, RNA HCV (PCR) positive, wiremia 24 000 kopii/ml (niestety nie znam genotypu wirusa!).ALT 86, AST 58, wszystkie pozostale wyniki badan w normie. Fibroscan 6,2 (interquartile range - 1, 100% success). USG: watroba o nieco wzmozonej echogenicznosci. W badaniu przedmiotowym brzeg watroby wyczuwalny palpacyjnie, brak znaczących objawow przewleklej zwloknieniowej choroby wątroby. Bielactwo czesciowe nabyte. Niedomykalnosc zastawki mitralnej.W przeszlosci poziom hormonow tarczycy na granicy nadczynnosci, obecnie w normie. Nie palę, nie piję alkoholu, ogólnie czuje sie bardzo dobrze, jestem pełna energii.
1. Czy w moim przypadku jest sens poddawac sie dlugotrwalemu leczeniu, ktore - jak mi powiedziano - ma wiele objawow ubocznych i nie ma 100% gwarancji na wyleczenie?
2. Czy w Polsce zostalabym zakwalifikowana do leczenia? Jesli tak - to jak dlugi jest czas oczekiwania (orientacyjnie)?
Czekam na Wasze sugestie - to dla mnie bardzo ważne!