Mam pacjentkę, od kilku lat leczoną na nerwicę. Pacjentka przyjmuje leki, ale cały czas uważa, że jej stan się pogarsza. Aktualnie przyjmuje clonazepam 0,5 2x1 i propranolol 10 też 2x1.
Pomimo leczenie ciągle zgłasza napięcie i rozdrażnienie. Przy zdenerwowaniu skarży się na trudności w oddychaniu. Twierdzi, że przyczyną jej niepokoju jest to, że co jakiś czas odkrywa coś nowego co się z nią dzieje. Dwa lata temu zgłaszała stopniową utratę słuchu lewego ucha, ale stwierdzono, że to wiąże się z nerwicą. Skarży się ciągle na bóle w klatce piersiowej promieniujące do lewej ręki i żuchwy. Lekarz rodzinny (prowadzący) twierdzi, że nic jej nie jest.
Skarży się również na bardzo dokuczliwe bóle kręgosłupa.Od 2 miesięcy dodatkowo pojawiły się bóle i obrzęki nóg o dużym nasileniu. Zdarza się ,że wstając nogi i ręce są obrzęknięte. Od kilku dni dołączyły: drętwienie, mrowienie, pieczenie ust i okolicy wokól ust okresowo z zaburzeniami o typie afazji ruchowej (z wywiadu). Skarży się również na bóle głowy, występujące codziennie, od prawie roku, którym czasem towarzyszą zawroty, bóle częściowo ustępują po pyralginie.
Pacjentka twierdzi, że wszystkie powyższe objawy odbierają jej chęć do życia (myśli samobójcze?).
Każdy lekarz, u którego była pacjentka cały wywiad wiązał z nerwicą i mi też się wydaje, że są to zaburzenia nerwicowe, co nie zmienia postaci rzeczy, że pacjentka czuje się coraz gorzej a my nie potrafimy jej pomóc. Jak zrozumiałem cała diaagnostyka somatyczna była wykonana i wykluczyła organiczne przyczyny tych dolegliwości. Macie jakiś pomysł co zrobić z tą Panią?