Czy zdarzają się wam pacjenci nieubezpieczeni, którzy usiłują wyłudzic porade?
Na Śląsku jest to b. częste, ludkowie wyjeżdżają za pracą do UK czy innej Ire, oczywiście nadal trzymają w portfelach karty chipowe w przekonaniu , że to paszport do uzyskania porady w przychodni jak przylecą na święta. I w zasadzie mają rację bo system ma taką bezwładność , że nie wychwytuje nieubezpieczonych .
Przychodzi kobitka zarejestrowana na rutynowy "przegląd ginekologiczny" przez mamusie miesiąc wcześniej , oczywiście wydrukowane kupony z systemu na podstawie karty chipowej. W trakcie zbierania wywiadu okazuje się, że babka pracuje w Niemczech. I oczywiście jest ubezpieczona. Mówie, że sorki ale tu płacić trzeba, babeczka sie obrusza, co ja wymyślam. Sprawdzam w kompie czy pesel figuruje na liście ubezpieczonych (strona NFZ) - okazuje się, że tak. . No to dzwonie do NFZ i prosze o sprawdzenie czy jest na aktualnej liście ubezpieczonych . I okazuje sie , że nie. Ostatnia składka opłacona 8 miesięcy wcześniej (patrzcie z jakim opóżnieniem sa aktualizowane dane o ubezpieczonych). No to prosze babeczke z funduszu aby poinformowała pacjentkę o braku prawa do wizyty w ramach ubezp. MINA PACJENTKI-BEZCENNA!.
Zaproponowała mi , żebym ja przyjął , wystawił rachunek za porade jej ubezpieczycielowi (AOK) i tam ubiegał sie o refundację. W tym momencie stawka za wizyte wzrosła dwukrotnie - pacjentka zrezygnowała. Okazało się, że była jeszcze zarejeestrowana do okulisty i dermatologa ale tam jak przyszła już byli ostrzeżeni ;-)
Dlatego, choć jest to dużym utrudnieniem dla pacjentów , chyba konieczne jest przedstawianie aktualnej książeczki ubezp. jak to jest w Warszawie